O wytramwajeniach, minucie driftu, dopływach hasztagów, czterech latach bloga i “śledziu od ucha”.

"Nieprzyjazd mój do miasta N.
odbył się punktualnie".
Wisława Szymborska, Dworzec

Zawsze gdy czytam wiersz, którego fragment macie dziś na wstęp zaserwowany, zamieniam w swojej głowie literę N na W (jak Wrocław).
Wiele bowiem było przejazdów koleją na trasie Legnica-Wrocław/ Wrocław-Legnica, które z punktualności brakiem  lub nie-przyjazdem całkowitym się wiązały, na przestrzeni mych lat studenckich
i tych po-studenckich.
W samym Wrocławiu zaś, gdybyśmy zamienili, na chwilę,
pociągi na tramwaje, to,  jak już tu kiedyś wspominałam, i co nawet odnotowano oficjalnie,  na szanowanym przeze mnie profilu Make Life Harder – podobne nieprzyjazdy są, nie-poetycką niestety, codziennością.

Nie bez przyczyny więc, na fejsbuniu, znajdziecie genialne konto pod nazwą: “Czy wrocławskie MPK dziś już jebło?“. Nie bez kozery też ma ono liczbę fanów przekraczającą 50 tysięcy. Zasłużenie całkowicie.
Szara strefa pasażerów bez fb, dotkniętych tym problemem, jest na pewno liczna, więc w realu fanów konta na pewno byłoby więcej.
Możecie tam zakupić sygnowane katastrofą komunikacyjną: koszulki, torby, kubki i kalendarze.
Wpsierają oni również zbiórki na EKOSTRAŻ, więc szanuję ich niezwykle mocno.
A poza zacnymi akcjami, na co dzień dostarczają po prostu masę uśmiechu, nawet jeśli jest to śmiech przez łzy pasażerów, kierowców i motorniczych.
To dzięki nim poznałam słowo : wytramwajenie (wykolejenie tramwaju),
a także finalistów konkursu na jego synonim:

1. PRZETRASOWIENIE
2. TRAMWEXIT

3. TRAMSGRESJA

Czasem ich krótki komentarz do zdjęcia, typu: bęc, jebło, zdech (bez “ł”), wysiadka, mówią więcej niż 100o słów.
Często również ich komentarze nawiązują do szeroko rozumianej kultury:
film: bo to zła zwrotnica była
muzyka: ” NIE mkną po szynach wrocławskie tramwaje”

Komunikacja miejska we Wrocławiu to zawsze był bliski mi temat.
Po dziś dzień jestem w tym mieście komunikacyjnym ninją. Tego tytułu
się nie traci, jak złotego medalu z Olimpiady,  choć próbują mnie zepchnąć w cień aplikacje typu “jak dojadę” i te pe.
Ale jak przychodzi co do czego, to ja, z pamięci, jestem w stanie przedstawicielowi młodszego pokolenia wyrysować mapkę: przez ile przejść dla pieszych ma przejść, żeby dojść do przystanku, z którego tramwajem takiej
i takiej linii dotrze w takie i w takie miejsce. #mapawełbie

To od opisów autobusów, ich nie- przyjazdów, zasypiających na pętli kierowców lub tych, którym trzeba było zgłaszać, że źle pojechali, etc. zaczynały się moje wpisy na tym blogu i dookoła nich oscylowały moje pierwsze skojarzenia z Wrocławiem.
A prowadzi nas to płynnie, jak dobrze ustawiona zwrotnica, do części tegoż wpisu, gdzie chciałabym wspomnieć, iż za kilka dni, 2 kwietnia 2021 roku, miną dokładnie 4 lata od momentu wrzucenia na opłaconą (własnymi pięniędzmi) domenę pierwszego wpisu (a nawet dwóch! , taka była czasowa rozpusta).

Także za nami pierwsza rocznica kowida, przed nami czwarta rocznica bloga, a dziś, 22 marca Światowy Dzień Wody (dobrze, że nie lania wody).

Przejrzałam sobie ostatnio kilka pierwszych wpisów na łamach Czystego Nonsensu i stwierdziłam, że jest to dobry czas na kilka podsumowań,
co się zmieniło na przestrzeni tych 4 lat (w tym jednego roku pandemii).

Jak zwykle, w punktach:

1. Nadal:
– “myślę potokami” – z dopływami #hasztagów
–  uwielbiam trampki i wiosnę
–  ubóstwiam słowo “melepeta”, ale nie znoszę melepetów i ciućmoków życiowych ( i uwaga, nie tak dawno temu pewien młody człowiek, przy wejściu do sklepu powiedział do swojej ekipy:
nie trawię tego gościa, to melepeta w ch**!”, czym zaskarbił sobie moją sympatię [że zna to słowo]). #gimbyjednakznajo
– śpiewam w aucie
– chętnie przyjmuję żółte tulipany

2. Dobytek:
– materialny: do blendera, odkurzacza i wyciskarki do soku dołączyło trochę mebli z IKEI i złoty łańcuch, piętnaście razy cieńszy od tych, co noszą raperzy
– nie-materialny: parę nowych zmarszczek mimicznych

3. Dom
– ten nie-wynajmowany właśnie się szuka, tylko ceny w sasinach, więc…
– w porównaniu do początków bloga wzbogacił się o dwóch mężczyzn. Jeden z nich nawet przybył na ten świat z moją pomocą.

4. Wciąż nie lubię maziatych ciast (czyli ciast z kremami).

5. Wciąż generatorem najlepszych tekstów na świecie jest Hawranowy tata.
Chodzący mem słowny. Tylko bez kont w necie.
Kto inny przekręci filmowe, VaBanque-owe ucho od śledzia na hasło:
“śledź od ucha”,no kto?
Kto, jak mu mówisz, że chciałabyś zmienić pracę powie Ci (zamiast, Uważaj, żeby Cię nie wykiwali) : “Uważaj, żebyś się nie wykitowała?”.
To także w wyniku przekręcania przez niego nazwisk skoczków narciarskich (Dmitrij Wasiljew + Noriaki Kasai = Kasajew) powstał aktualny pseudonim mojego syna: Moczimoko (nie mogę rozgryźć genezy). #Kevinysięchowają

6. Wciąż zalewam płatki tylko ciepłym mlekiem (Pigout nie zrozumie, ale ufam, że nie będzie oceniał).

7. Jak usłyszałam ostatnio w domu, podobno nie ma takiej grubej rolki ręcznika papierowego, której bym nie podołała. #mamgestwlistkach. 
Ale nawet jak “urwę trochę więcej papieru”, to  dbam o ekologię inaczej: biorę szybkie prysznice, nie maluję się, więc nie marnuję wody na zmywanie tapety, nie wyrzucam śmieci w lesie i zaczęłam kupować i sprzedawać ciuchy w ramach Vinted.
Oprócz kilku fajnych zdobyczy, Vinted czasem robi mi dzień, gdy widzę komentarz, z niepoprawioną autokorektą pod tytułem “sukienka żałosna tylko raz”. Prawdopodobnie miało się tam znaleźć słowo “założona”.
Ale pewności nie mamy…

8. Doceniam złotą biżuterię bardziej niż kiedyś.  Ale do whisky, opery i kawy bez mleka jakoś nie mogę się przekonać.

9. Dopiero ostatnio dowiedziałam się, że pewien hit z dawnych lat tłumaczy się jako: bielyje rozy (białe róże). Całe życie myślałam, że to białe jarozy (czymkolwiek miały być jarozy). #rakamakafołn

10. W pracy: jest kawa, mleko i łyżeczka (nikt nie podkrada w korpo),
ale nie ma ludzi, bo siedzimy na hołmofisach. Chyba wolałam poświęcić
pół kartonika mleka, niż opływać w luksusy kawy, co nie ginie.

11. Starski (znajdziecie go w jednym z dawnych wpisów),  z tego co wiem, nadal nie wynalazł filtra, który po zaaplikowaniu do mózgu, będzie podświetlał nam na zielono mijanych na ulicy ludzi, którzy potencjalnie mogliby być naszymi ziomkami. #szejm

12. Mało rzeczy mnie bulwersuje ostatnio w sieci. Celebryckie inby przycichły, dram, nie ma dram, nie ma dram, nie ma dram, nie ma dram,
nie ma dram, nie ma draaaam. Nie.

Ale na jednym z filmowych forów zobaczyłam ostatnio wpis kobiety, która stwierdziła, że to jest bardzo nie w porządku, że w bajkach dla dzieci jest tyle podtekstów dla dorosłych. Że cooo, pytam?
Przecież to jest sens wszystkiego, to drugie dno.
Zostawię tu tylko komentarz Pana, który wyraził swoje niezadowolenie
z tego, co zobaczył, jednym, jakże trafnym zdaniem skierowanym
do tej Pani: “musisz być mega zabawna na imprezach”. #badumtss

13. Punciak został zastąpiony przez Toyotę. Wiem, że o tym już było,
ale Punto in maj hart foreva i zawsze jest dobry moment, żeby uczcić pamięć o nim pun(k)tem we wpisie i minutą driftu.

14. Nie lubię zimnych kafelków pod stopami. #Futrzakbyłbydumnyżenienapisałamkafelek

15. Niezmiennie, jak w cytacie u Szymborskiej: “wiele zawdzięczam tym, których nie kocham”.

16. Wciąż mam sentyment do autobusu linii 103.

17. Bardzo lubię jak ktoś zamiast używać słowa jeść, mówi : futrować. Sentymentem słownym darzę też słowo”łachy” (ubrania).

Wpis ten dedykuję Oldze M. Za to, że wierzy w powstanie mojej książki, czyta mojego bloga, za to, że jest wspaniałym człowiekiem, i że zawsze czekam na recenzję od niej i potwierdzenie, iż odpowiednio mocno się uśmiała.

P.s. 1
Uważajcie na siebie w tej i kolejnych falach pandemii.

P.s. 2
Nie “szczelajcie w instrybutor”.

Sterylne pozdrowienia!

Wasz Hawran