[cytat dnia] - do samodzielnego wstawienia
Jedną z pierwszych przeczytanych dziś, w porannej podróży po wirtualnym świecie, informacji, było powiadomienie od fb. Coś w rodzaju: “ej, Twoi czytelnicy długo nie mieli możliwości przeczytania nowego wpisu od Ciebie, ogarnij się!”. Dzięki fejsbuku, serdeczne dzięki! Tak jakbym sama nie miała świadomości, że motywacja raczej wciąż zimowo u mnie kuleje, niż wiosennie się rozpędza. Ten typ powiadomień jest mi “potrzebny” równie bardzo jak codzienne notyfikacje oznajmiające mi dumnie, iż mam dziś wspomnienia…
W sumie tak sobie pomyślałam, iż wpisują się owe alerty w kanon ogólnie sporej ilości zbędnych, z różnych powodów, treści, jakie spotykam na swojej internetowej drodze ewrydej.
Zalew newsów. Bombardowanie hasłami i obrazami. Jedne zostawiam
w głowie przez dosłownie chwilę, inne zostają tam nieco dłużej, ot, bo na przykład dyskusja na jakiś kontrowersyjny temat trwa dzień cały plus pół nocy i dany sabdżekt jest obecny na wielu portalach, tablicach i atakuje wzrok, który już nie chce na to patrzeć.
Nieco dłużej w świadomości żyją jeszcze-większe-niż- przeciętne – kontrowersje (ponad 1,5 dnia na fali) i dobre memy, no bo dyskusja o nich przenieść się może przecież niejednokrotnie na wyższy level, na przykład do tak zwanego realu i dyskusji przy porannej korpo-kawie. Więc warto
o nich wiedzieć. Na czasie być. W przeciwnym razie czeka Was smutne
i samotne picie herbaty, towarzyszące gapieniu się w okno.
Mało jest w tej całej hałdzie przekazów takich, które niosą coś naprawdę wartościowego, gdyż na przykład dotyczą organizacji cudownych akcji wspierania tych, którzy tego potrzebują, albo zajawień promujących dobrą literaturę, czy też porad, co to wnoszą do naszego funkcjonowania istotny kawał wiedzy do zastosowania w praktyce na przykład.
Ale to chyba dobrze, że tak jest. Bo w takim natłoku i zaspie mało-ważnych-bzdur-i -bzdurek łatwo wyławia się tak zwane perełki, wszystko inne scroll-ując w rekordowo szybkim tempie, z uśmiechem (czasem szczerym, czasem politowania) pod nosem.
Ponieważ w archiwum wpisów nie może zabraknąć posta z lutego, bo zaburzy mi to nonsens-owy kalendarz, poniżej krótka “wymiana zdań”. Wymieniać bowiem będę, zdaniami, to, co pierwsze przychodzi mi do głowy, gdy myślę: “co przechowuje moja pamięć w zakładce pod tytułem Internet – Luty – 2018?”.
Kategoryzację pod tytułem: “zostawię w głowie i sercu na dłużej“, “może przez chwilę będę pamiętać” i “jedyny moment, kiedy o tym wspominam to ten wpis” pozostawię samej sobie. Nie dopiszę Wam w nawiasie co jest czym. Każdy z Was bowiem, z wymienionych niżej rodzajów newsów/update’ów może sobie dobrowolnie wybrać, czy coś zwróci jego uwagę na dłużej , czy zapomni o tym równie szybko jak to przeczyta. Nie zapominając oczywiście o samym wpisie. Ten mam nadzieję nie uleci zbyt szybko w niepamięć.
Będzie od tej reguły jeden wyjątek. Absolutnie wyjątkowy. Gdzie wspomnę, że warto w głowie zachować wątek. Ale to jak z reklamami na tefałenie, musicie dotrwać do końca.
A więc, a więc “internetowy Luty 2018” w mojej pamięci to:
- “Polacy tak blisko pełni szczęścia. Zabrakło do niej (pełni) kilku medali!”.
I już po takim nagłówku wiecie, że zdobyte na Igrzyskach Olimpijskich krążki Polakom dają szczęście niepełne, bo przecież po co się cieszyć z tego, co jest… - “Dziewczyny, które wyjdą za mąż w 2018 roku: Agnieszka, Patrycja, Katarzyna, Magda”.
Cóż, girls, jeśli rodzice nazwali Was inaczej – ten rok weselnie nie dla Was. - Znajomy X przebiega i udokumentowuje za pomocą endo-run-mondo aplikacji 18 km przez miasto, w środku zimy. Na raz!
Tworząc chwilowe przeświadczenie w mojej głowie, że robiąc 5 km
do i z pracy jestem zwykłym leniem… - Zaskakujące odejścia z em jak miłość. Fani w szoku.
No comments here.
- Zdziwienie ogólne, że w lutym panują mrozy. I idąca za tym prezentacja termometrów na wszelkich portalach społecznościowych. Dzięki temu, będąc aktualnie za granicą, wiem, że nie ma co się spieszyć z powrotem bo w Polsce zimno jak czort.
- Oferta internetowa menu restauracji, zawierająca takie dania i ich składniki, że hummus z topinamburem brzmią przy tym swojsko jak schabowy
z ziemniakami.
#glutenforeva (to mój jedyny komentarz) - Depresyjne zapytania w stylu:“ Luty, czy wystarczy siły?”.
Rozumiem Listopad, ale Luty, serio? - Vozilla – Polacy jeszcze nie przywykli do systemu wypożyczania aut.
Konkretnie chodzi o to, iż nie wiedzą, że z wypożyczonego auta nie należy demontować kół, upuszczać mu paliwa do prywatnego kanistra, czy też zostawiać go w krzakach i bagnach, traktując takie okoliczności przyrody jako parking.
I w końcu wisienka na torcie. Coś o czym warto wspomnieć, zapamiętać,
a jeśli jest możliwość – dołączyć.
Drużyna od robienia cudów.
Taka, co to nie boi się zimy i rozpoczęła niedawno akcję “Zając w kapuście”. Prowadzona przez szalenie pozytywną dziewczynę, której udało się zebrać ogromne grono cudownych ludzi, i która nie ustaje w robieniu owych cudów. Więc nazwa tak jakby hiperadekwatna. Zaczęło się od chęci zabrania dzieci z domu dziecka do kina. Za symboliczne 12 zł, które mógł dorzucić każdy. Akcja rozrosła się na tyle, że dzieciaki nie tylko przyjechały do kina, ale też pojechały na kolonie na przykład. I znowu do kina zawitały.
I w ramach akcji Plecak wyprawkę do szkoły dostały. I zacny Mikołaj
z paczkami je odwiedza. A niedługo odwiedzi i wspomniany wyżej zajączek, bo już zbiera moce i aktywa, by radość im sprawić.
Aukcje, licytacje, dobrowolna pomoc i dużo radości. Gęba się uśmiecha do samych postów w temacie tego, czego to ludzie nie wymyślą, żeby ubarwić tym wspaniałym dzieciakom codzienność.
I to jest ten krem-de-la-krem lutego-i- tego, że Internet niesie też dobro
i przekaz, że ludzie to w gruncie rzeczy dobrzy są.
A więc, jeśli możecie – dołączcie do drużyny. Odnaleźć po nazwie całkiem nietrudno. Na fejuniu ofkors.
Jeśli aktualnie nie dacie rady – zróbcie inną dobrą rzecz.
I wyławiajcie dobre treści z sieci.
No i oczywiście nie zapominajcie o jedzeniu cytrusów.
H.