O zapowiedzi luksusu, wyczarowywaniu “Patronusa”, katalogach Quelle i klątwie kanapki z pasztetem.

Zdejmij
wszystkie śmieszne warstwy.
Wyłącz
wszystko co pika i wibruje.
Zobacz 
nie jesteś martwy.
Właśnie ten człowiek mnie interesuje.

Patrick The Pan, Zdejmij.Wyłącz.Zobacz.

Jak widzicie nastąpiła (zapewne chwilowa tylko) zmiana  “patrona cytatu wstępu”: z noblistki na młodego, zdolnego twórcę muzyki alternatywnej.
Z dwóch przyczyn tak się dzieje: po pierwsze, primo: myślę, że Wisława sama nie powstydziłaby się takiego tekstu, jak ten powyżej, po drugie, secondo: mam doskonałe wspomnienia z koncertu zespołu tegoż (Patrick the) Pana, sprzed prawie 4 lat. Kameralna widownia (prawie jak w czasach pandemii, tylko bez masek), doskonała muzyka, śmieszna cena za bilet, niezwykle miła rozmowa z wykonawcą i płyta z nieprzypadkową dedykacją:



"Ewo! Gratuluję pięknych decyzji! Zuch dziewczyna! <3" Piotr Madej

I nic to, że po koncercie zastałam Punciaka z wgniotem nad nadkolem,
bo ktoś nie umiał z parkingu spod Dominikańskiej wyjechać. Skośnie, pod górkę.  Pe-Zet-U  wszak honorowo wypłaciło zadośćuczynienie takie,
że i bilet się zwrócił. I płyta.
A sam cytat jest, myślę sobie, kwintesencją tego, co w ostatnich latach rządzi ludźmi: pikanie, wibracje, notyfikacje, alerty, emoty, snapy.
Relacje tylko w wersji insta, te dalsze i te bliższe. Pary na romantycznych kolacjach wgapione w telefony, jedzą zimne dania, bo przecież najpierw trzeba talerz obfotografować. I filtry nałożyć.
W wielu przypadkach przecież wygląda to dokładnie o tak:

"Dobieramy się i dzielimy na cztery,
tylko ja i Ty i nasze komputery.
Kolorowe zdjęcia, pięć na pięć,
świat barwniejszy niż naprawdę jest"
Patrick the Pan - utwór ten, co powyżej.

Nie wiem jak Wy, ale ja to bym sobie bardzo chętnie zrobiła przerwę
od wszelako rozumianego sprzętu, aplikacji i stories. Niestety robota na to  nie pozwala.
Znacie powiedzenie Emily Dickinson: “na każde życie musi napadać jakiś deszcz”? Na Hawrana właśnie teraz leci deszcz pracy/ w pracy.
Wylądowałam w epicentrum korpoArmageddonu i jedynym wyjściem
z sytuacji wydaje się wyczarowanie Patronusa rodem z Harry’ego Pottera.
No ale dopóki to się nie wydarzy to pod “patronatem” mojego prezentu urodzinowego walczę dzielnie:

Myślę sobie w ogóle, że jakąś nieformalną zapowiedzią tego, co się teraz dzieje, było pewne około-śniadaniowe wydarzenie sprzed kilku tygodni.
Znacie to powiedzenie, że kanapka zawsze spada stroną posmarowaną masłem na podłogę? Mi niedawno kanapka z masłem, pasztetem
i pomidorem spadła najpierw na koszulkę, potem na spodnie, a dopiero na końcu na podłogę…
Taki apgrejd.
I od wtedy wszystko się w pracy zaczęło komplikować.

Ale koniec “jojczenia”, jak mawiała moja mama.
W zamian, można by sprawdzić, co wartego uwagi wydarzyło się od mojego ostatniego wpisu.
Oczywiście najwygodniej będzie wypunktować. Polacy wszak lubią “punktować”. #większośćniestetywadybliźniego

1. Auto (moje własne) zarejestrowane! #Hawranversusurzędyjedendozera.  Ba, nawet zdążyło już zostać zarysowane. #Wrocławtegonieogarniesz #Italystajl.
Ale nic to w porównaniu do innego “chrztu” srebrnej strzały. Dosłownie chrztu, gdyż była tu zaangażowana “wielka woda”. Jakim trzeba być wybrańcem, żeby dwa razy, w przeciągu kilku dni, trafić na swej drodze na dwa największe deszcze roku, przy których studzienki nie wyrabiają i auto nie ma wyjścia jak tylko stać się AMFIBIĄ, żeby przetrwać. #transformers. Nie znam odpowiedzi na to jakim wybrańcem. Wiem, że nim byłam.   #klątwakanapkizpasztetemitudziała

2. Za nami wybory. Cóż powiedzieć…
Był: entuzjazm pewnego Panaw Urzędzie Miasta w Legnicy, krzyczącego
na całą poczekalnię: “juhuuu, mogę głosować w Zakopanem, lajf is bjutiful!”.
Zostało: “za nami wybory”.
Przed nami: dużo memów.

3. Od czasu mojego ostatniego wpisu do szeregu najpopularniejszych celebrytów, o których trąbiły media,  dołączył niejaki Kryszczian Połl
(pisz: Christian Paul). American projektant.
He likes pierogi i loves Polska (dokładny cytat: “kocham te ludzie!”)
Kontakt z modą miał prawdopodobnie przy przeglądaniu niemieckich katalogów Quelle #gimbynieznajo
Powiem tak: w Modzie… na sukces było już chyba wszystko: Brooke wylądowała w koszu, Ridge wpadł do pieca, jedna kobieta (pewnie też Brooke lub jej reinkarnacja) zdążyła być: z ojcem, synem, szwagrem, bratem szwagra i teściem ojca, etc.
Ale nawet scenarzyści tego serialu, po ciężkich dragach, a tym bardziej po lekkich, nie stworzyliby takiej KREACJI postaci.
W tefałpe zaś było to możliwe. Jak napisał jeden z internautów: musiały tam wjechać piguły prima sort. #możemielizwarszawskiegoMPK
W związku z kriszczian-aferą zaczęli znikać ludzie, a pojawiać zaczęły się kolekcje modowe (szybciorem wjechały, no bo z AliExpress) i nakładki na zdjęcia profilowe na fejsbuniu. Od dziś i Ty możesz zostać CP (nieprzypadkowo myślę skrót czytamy: Ce-Pem).
Btw, ciekawe czy młodzież z How much is your outfit ma w garderobie coś odkjutir Kryszcziana? Nie za-sub-wałam ich kanału to nie wiem. #zniczykprzegrywu

4. TV update.
Wróciła Formuła 1. Różnice: brak widzów na trybunach, mechanicy
w maseczkach, Ferrari zaskakująco słabo. Podobieństwa: znów wygrywa Lewis Hamilton i Mercedes.
Tak w ogóle to dla fanów i nie-fanów tegoż formatu – polecam serdecznie Netflixową produkcję: F1. Drive to survive. Wciąga w rekordowym tempie.
Co najmniej w takim, jak ekipa Red Bulla wymienia opony i do-tank-owuje paliwo do bolidu: 1,82 sekundy! Na polskich stacjach benzynowych w tym czasie dystrybutor nawet licznika nie zdąży wyzerować po poprzednim kliencie.
A “drive to survive” to w ogóle mógłby być tytuł  podsumowujący realia niemal każdej trasy w naszym kraju. Nigdzie nie jesteś bezpieczny. Wiem, bo mam pod domem parking galerii handlowej i czasem ciężko przez niego do głównej dojechać bez afery.

Tymczasem dla niezainteresowanych powyższą produkcją polecam…
Fejm czy szejm… Nie wiem o czym to jest, ale chyba o jakichś trendsetterach, influenserach i innych “ach”. Nie opowiem, bo nie zamierzam w to brnąć, ale jakby ktoś miał recenzję to zapraszam na priw.

Ale ale, jak już możemy pokategoryzować wydarzenia na fejm i szejm,
to w tym drugim wariancie zdecydowanie prym wiedzie nowa reklama media-spec-markto-ekspertów z Zenonem M.
Powiem tak, ja wiele jestem w stanie znieść na ekranie (3,5 roku pracy
w kinie z miliardem reklam i produkcjami typu “ciacho”), ale to mnie przerasta.

5. Na forum mojego osiedla odchodzą takie inby, że aż powstało lokalne bingo. #fejm
Tego pokroju bingo,  jak  to, które cytujemy najbliższym w Wigilię
(w przedpokoju spotkałem się z Mikołajem/znowu Kevina puszczają/
mi niedużo, bo się odchudzam/ to ile w końcu jest tych potraw?)
lub w wersji cmentarnej 1-szego listopada (weź te po bokach przesuń/a skąd Ty młody masz zapalniczkę?/nie, te białe do wazonu daj/ czerwony bardziej do przodu/ ale się wystroiła!jak na dyskotekę) czy też bingo kwarantannowe (“jeszcze tylko jeden odcinek”/cały dzień w pidżamie/nie wiesz jaki jest dzień tygodnia).

Na naszej ośce zaś takie perełki: żul w krzaku/kręci się podejrzany typ/ żul
w śmietniku/ o której jeździ de-ha-el/ za głośny remont/ kiepy lecą na dół/ dym leci do góry/ zabłąkane awizo/czy działa Wam Internet?/dlaczego psy szczekają?/ za głośne dzieci/kto ma numer do kuriera?.
I wiele innych.

Osobiście myślę nad stworzeniem korpo-bingo. Pierwszym punktem będzie: “gdzie jest k**** moje mleko do kawy?”.

6. “Wałki” (czyt. przekręty) wykryte przy okazji Dżesiki Multipli, wspominane już na łamach tegoż bloga, to był wierzchołek hochsztaplerskiej góry lodowej, która im bliżej głębi czy tam bardziej odpowiednio będzie napisać – dna  – ukazywała coraz to nowe elementy szwindlowej układanki. Sprzedaż internetowa kłamstwem stoi!
O ksero, kopię, kserokopię i inne plagiaty zostały oskarżone m.in.
Ma-fa-szyn, Le Maniak i znowu Dżes (jakimś rykoszetem). A co za tym idzie mieliśmy dramę za dramą, beznadziejne tłumaczenia,hejty, szczucia, pozwy. Generalnie gorąco, co najmniej jak w hucie przy produkcji kieliszków. #ktośledziłtenwie

Wniosek: nie ma to jak uszyć sobie samemu. #handmadeinPoland #athołm

Pe-esy

P.s. 1. Sezon na tarty uważam za otwarty! Owoców moc się czai za rogiem. Rogiem Lidzia lub Biedry na przykład. Zamiast mojego tradycyjnego: jedz cytrusy, powiadam: maliny jedz. I truskawki.
Mogą być na kremie i kruchym spodzie. #najlepiej #azowocamizawszebędziesięliczyćjakosałatka #tartanapełnymglutenie
Tylko ładnie jedzcie, elegancko, z widelczykiem. I niech Wam nic nie spadnie na podłogę maliną do dołu!

P.s. 2. Taco Hemingway wrzucił do obiegu swój nowy utwór:
“Polskie Tango”.
Już od dawien dawna żaden kawałek nie zagościł w moich słuchawkach
w takim zapętleniu. Polecam. Ten i inne utwory Pana Filipa.
A jak nie zanucicie pod nosem: “a little węgiel never killed nobody” to znaczy, że jesteście bez (muzycznego) serca.

P.s.3. Na wypadek gdybyście kiedyś mieli do czynienia ze stroną rządową
wu wu wu, dotyczącą ceł i akcyz, ostrzegam: jeżeli zdziwi Was, że wygląda jak robiona pod Windowsa 95 i pomyślicie, że to na BANK jakieś hakiery przejeły – nic bardziej mylnego. Ona taka jest! #aktualizacjeprzeszłybokiem #upgradeniedotyczy #tutorialejakzlat80tych

P.s.4. Ostatnio, w moje urodziny, podczas fensi kolacji, przylepił się do mnie
(w sensie łasił, zaczepiał, podlizywał się) pies należący do Pani siedzącej przy stoliku obok. Wyglądało to dosłownie tak, jakby chciał zmienić właścicielkę. A, że wyglądał jak piesek jednej z bohaterek programu Żony Holiłudu, to czuję, że, w przeciwieństwie do pomidora na spodniach
i podłodze – jest on zapowiedzią czegoś dobrego. A przynajmniej luksusowego. A na imię miał Louis. #możewyczułżeperfumydobrezarzuciłamnasiebiezokazji #blichtr #fejm #żadory #stopbiedzie #Mariantujestjakbyluksusowo

O tak mniej więcej wyglądał. Tylko bez wdzianka.
Jeżeli ktoś nie widział “Żon”.

5. Jeżeli chcielibyście we Wrocławiu zjeść naprawdę pyszną kolację,
czy też deser, obiad lub wszystko naraz – serdecznie polecam restaurację
La Maddalena. Piękny widok, genialna obsługa i pyszne dania!
Tom Hanks i Steven Spielberg podczas wizyty we Wrocławiu wiedzieli
co robią odwiedzając ich. #tropemsław #wposzukiwaniufejmu


#awpowietrzuunosiłsięzapachSzanel #Louistubył

P.s.6. Uważajcie od kogo odbieracie telefony.
I kto prowadzi Wasz autobus.

Co złego to nie ja.

Wasz – o rok starszy -Hawran!

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *