O Hawranie.

Odmiana przez przypadki. Nieodzowny element “do przejścia” gdzieś w okolicach czwartej klasy podstawówki.  Mianownik, dopełniacz, celownik
i tak aż do wołacza. Gdzieś po drodze jest on – miejscownik. “O kim?”,   “o czym?” – to pytania, na które według reguł języka polskiego odpowiada.  Nie przez “przypadek” tę oto formę rzeczownika wyróżniłam w osobnym zdaniu. Tytuł wpisu bowiem miejscownikiem jest właśnie. Bo “o Hawranie” będzie tu mowa. Czym(kim)kolwiek Hawran okaże się być pod koniec tego tekstu.

Zapewne, przedzierając się w różnych celach przez meandry Internetu, natrafiliście nie raz i nie dwa nawet na sekcje zwane, w zależności od witryny: o mnie/about/ o nas/ kim jesteśmy i tak dalej. Ten bazowy wpis to taka właśnie sekcja dla tego bloga.

Bo “o Hawranie” to tak naprawdę “o mnie”.

Do sedna więc! O co chodzi z tym Hawranem?

Geneza

Dawno dawno temu… Albo dobra… to nie bajka, więcej konkretów.             11 lat temu, w jeden z piękniejszych pogodowo dni września, pod sekretariatem wrocławskiego Instyutu Socjologii spotyka się dwójka przyszłych studentów i zarazem bohaterów akcji, która opisana zostanie w kolejnych kilku zdaniach. Bohater numer jeden to ja we własnej, o 11 lat młodszej niż teraz, osobie. Bohater numer dwa to aktualnie mój serdeczny przyjaciel, a wtedy po prostu nowo poznany człowiek. Stoją pod rzeczonym sekretariatem i usiłują, początkowo na własną rękę, ustalić, wpatrując się w miliardy kartek na drzwiach, czy to na pewno tu składa się papiery, czy mają wszystkie dokumenty, itp. Takie nabieranie wprawy przed instytucją dziekanatu, z którą przyjdzie im się zmierzyć w życiu nieco później. W pewnym momencie bohater numer dwa, nadajmy mu dla ułatwienia już teraz imię (swoją drogą zgodne z prawdą): Krzyś, po chwili dzielonej ciszy, zbiera się na odwagę i zagaja rozmowę. Wie bowiem, jako przyszły socjolog, że połączone siły i wymiana informacji w grupie może doprowadzić nas do umocnienia naszych indywidualnych pozycji na polu formalno-biurokratycznej bitwy o złożenie wszystkiego co potrzeba w wyznaczonym terminie. Wygranie tej bitwy jest ważne, wiedzą to oboje. Bo co to będzie, jeśli okaże się, że coś nie tak, że data przekroczona, że stempelka brakuje, że nas z listy przyjętych skreślą, bo nie mamy jednego świstka. Co wtedy z kaucją zapłaconą już za wynajem mieszkania od października? Po dość konkretnej i szybkiej naradzie w temacie papierów (jak to na dwójkę inteligentnych ludzi przystało), Krzyś, zmienia nagle i zaskakująco kurs dyskusji i rzecze do mnie takie oto słowa: “wiesz, tak w ogóle to kojarzysz mi się z wyglądu i nazwiska zebranych razem  z Hawrankiem, z bajki Maurycy i Hawranek, będziesz więc dla mnie od dziś Hawrankiem właśnie”. Koniec cytatu. Lekko zadziwiona, ale tylko lekko, przyjmuję owo skojarzenie z uśmiechem i próbuje sobie w tym samym momencie usilnie przypomnieć jak wyglądał Hawranek i czy Krzyś mnie przypadkiem nie obraża. Kojarzę w tamtej chwili bezsprzecznie tylko jeden fakt – że to Maurycy był w tym bajkowym składzie bardziej rozgarnięty. Ale pseudonim tak mi się podoba, że w ogóle mi to nie przeszkadza. I tak to “Hawranek” w sekundzie jako pseudo lgnie do mnie i zostaje, a w przeciągu kolejnych kilku lat  ludzka skłonność do skracania sobie nazw sprawia, że dwie ostatnie literki przepadają jak kamień w wodę i w finalnym rozrachunku zostaje Hawran.

Kilka lat później, w czasach już studenckich, (tak, tak, wrześniowe składanie dokumentów zakończyło się dla nas happy endem), gdy doba mieściła jakimś cudem więcej aktywności, sen nie był potrzebny, a energia organizmu odnawiała się efektywniej niźli ta z wiatraków, które widzicie przy autostradach, słyszę ja sobie, w pewnych okolicznościach, które jak przez mgłę pamiętam, zdanie, które dla odmiany pamiętam bardzo dobrze: “Skąd Ty, dziewczyno, bierzesz tyle mocy? Ktoś Ci ją generuje w środku! Weź to zbadaj, opatentuj i napisz książkę pod tytułem: “Ja i mój wewnętrzny Hawran”.

I bach! Pojawia się Hawran wewnętrzny. GENERATOR MOCY. Ewoluowanie Hawrana następuje. Swoją drogą spróbujcie szybko wypowiedzieć “ewoluowanie Hawrana” – to prawie tak trudne jak “stół z powyłamywanymi nogami”.

O kim? O czym? – pyta miejscownik z początku tekstu, do którego teraz, jakże płynnie, powracamy. O człowieku podobnym do bajkowego Hawranka i o jego energii można by odpowiedzieć patrząc na to, co mamy w tekście powyżej. Można by na tym poprzestać. Tyle o tym rzec. Wszak tak naprawdę eksplorować Hawrana i jego tok myślenia będziecie z każdym kolejnym wpisem. Oczywiście pod warunkiem, że tu mną zostaniecie. Jednakowoż tytuł posta i jego rozwinięcie w tych tylko akapitach powyżej jakoś spokoju mi nie daje, czuję wewnętrzny mus dodania choćby paru jeszcze szczegółów. Wszak to on-Hawran, jest inspiracją do powstania tego bloga. Zasługuje więc na to.

Ta porcja wiedzy “o” pojawić się może tylko w jedynej słusznej dla mnie formie – potoków myśli (krótkich, urywanych, często abstrakcyjnych form pojawiających się spontanicznie w mojej głowie). Dlaczego tak?  Z prostej przyczyny – ja(Hawran) myślę w większości “potokami”. Można dzięki nim, jak już je wypowiecie lub przelejecie na papier, łączyć, na przykład w jednym zdaniu, totalnie różne dziedziny. Polecam spróbować każdemu.

Potoki vol.1  czas start!

Hawran lubi: żelki jogurtowe/ śpiewać w aucie/ robić niespodzianki/ żółte tulipany/ rymować/ Rudolfa Heinza z kryminałów Mariusza Czubaja/ słowo “melepeta”.

Hawran nie lubi : ludzi, którzy są melepetami/ gdy nie działa biletomat w autobusie/ gdy ktoś nie odpowiada na wiadomości/ spóźnialskich w kinie/ arbuza.

Hawran kocha: mocno. Tyle o tym.

Hawran ceni: ludzi z pasją. Pasjami.

Hawrana można ucieszyć: paczką rzeczonych wyżej żelków i wspólnym pójściem na plac zabaw, gdzie są huśtawki.

Hawrana nie można: uchwycić do końca, bo w życiu ważne jest to, by zawsze pozostawić lekki niedosyt.

Z tym niedosytem i mam nadzieję apetytem na więcej Was zostawiam.

Z wyrazami szacunku,

H.

p.s. Czy zastanawialiście się kiedyś jak duże znaczenie ma interpunkcja? Do mnie właśnie doszło, że gdybym w tytule wpisu zamiast kropki postawiła wykrzyknik, czytający mógłby spodziewać się na przykład Ody do Hawrana. Wołacz zamiast miejscownika mógłby być wtedy bohaterem..

p.s. 2 Obrazkowy bonus! Poniżej załączam “zewnętrzną” formę Hawrana, czy też jeśli wolicie “Hawrana w formie” – bo jak jest treść to i forma być musi! I żebyście wiedzieli kto do Was pisze.

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *