"Jakże to miasto się odchamia…
Ileż tu pereł, złota, bzu…
Jakże ta ziemia wojny wchłania,
jakby nie było wojen tu!…
Tłuścieją zady naszych aut,
maleją stópki naszych dam,
i nawet gdyby Wojski grał,
nie grałby piękniej, niż ja gram.
Pachną perfumy znanych firm –
jest Nina Ricci, Antilope…
I najmodniejszy grają film,
i pod krawatem chodzi chłop".
Agnieszka Osiecka: "Chodzony"
Ileż w tym cytacie “aktualności”…
Mimo, iż jest mym rówieśnikiem, czyli “trójkę” ma z przodu już od lat paru, to tak, jak ja – w ogóle się nie starzeje.
Zady aut tłuścieją, sama ilość “zadów” też coraz większa na ulicach, wszak jeden na rodzinę to co dla niektórych myśl niedopuszczalna (#skandal).
Perfumy też pachną – bardziej lub mniej oryginalnie, zależnie od budżetu.
“Ileż tu pereł, złota…” – i znowu w punkt! Błyskotki dostępne w zasadzie
na każdym rogu.
Ot choćby u przedstawicieli takiej jednej firmy, co to jej nazwa jest
na pierwszą literę (A)lfabetu i takiej co to:
– ją stać na długie reklamy z celebrytkami, za dwa tysiące
pe-el-enów nie pracującymi,
– może sobie pozwolić na wysyłanie szampanów do innych gwiazd szołbiznesu z życzeniami “wesołych świąt” (#je*** biedę)
–na lokowanie produktów w każdym programie tefał-enu kasiorę ma,
– na wypłaty dla pracowników piniążka już nie ma i musi wołać Państwo
o pomoc.
Kilka szampanów mniej, jedna celebrytka zamiast trzech i budżet jakoś
by się spiął.
No ale widocznie doradzał tam w pi-arach ktoś, z trafnością sądów tego Pana, co to przewalił 70 mln złotych na wybory, które się nie odbyły.
Ja, jakby była potrzeba, drodzy przedstawiciele luksusowej marki powyżej, ekselka sklecę, z tabelami przestawnymi i vi-luk-apem tak, że budżecik
się będzie zgadzał. Wynagrodzenie przyjąć mogę w złocie. #pewnawaluta #justsaying #tylkopoważneoferty.
Back to cytat ze wstępu.
Osiecka pisze w nim też o mieście “odchamiającym się”.
I tu mam pewien dysonans…
No bo z jednej strony , jasne, ok, można rzec: teatry, kina, opery, eleganckie restauracje/a w nich degustacje, w czasach “przed-maskowych” pękały
w szwach:
-od ludzi naprawdę zafascynowanych daną częścią wysoko rozumianej kultury i rozrywki
– od tych, co to idą na Rigoletto, żeby w towarzystwie nie odstawać (przecież na salonach nikt normalny się nie przyznaje, że najchętniej ogląda Klan albo gra w grę, wcinając przy tym coś nie-wege, nie-bio, nie-zdrowego).
Ale z drugiej strony Ci, na pozór poważni ludzie, tacy bą tą pierdą, pracownicy wielkich korporacji, ludzie przy kasie ( i nie mówię tu o tej
w supermarkecie), w pewnych codziennych sytuacjach pokazują, że jednak słoma z butów wystaje im przysłowiowa i, jak to mawiała moja mama: “małpa ubrana w złoto zawsze pozostanie małpą” i, prawie równoważne:
“z g**** bata nie ukręcisz”.
Czytaj: kultura i empatia na pokaz.
Pójdźmy w przykład lokalny, z mojego osiedla, a raczej z osławionego fejsbuniowego forum, które ma już własne bingo (takie ekscesy i dramy
tu odchodzą).
W okolicach listopadowo-grudniowych pojawiło się tam ogłoszenie
o listach do Mikołaja napisanych przez dzieci z naprawdę biednych rodzin.
W żadnym z tych listów nie było roszczeniowości. Były marzenia.
I generalnie nikt nie zmuszał nikogo do brania udziału w spełnianiu życzeń z tychże listów.
Za to, jak to zwykle bywa w świecie internetowych trolli, musiała pojawić się jakaś oburzona obywatelka, która stwierdziła, że to już jest SKANDAL, żeby nastolatka prosiła o perfumy, wszak powinna już pracować i sama sobie odłożyć na takie rzeczy.
I poszła fala hejtu na organizatorkę akcji i na te listy. W trakcie trwania fali miała miejsce na przykład licytacja osiedlowa: “Kto wcześniej w życiu zaczął pracować na własne utrzymanie?” (rekordowy był chyba ten, co wystartował jak miał lat 13), a za tym poszłaaa już cała reszta, na przykład wytykanie,
że co jak co, ale marzenie dziecka o zabawce interaktywnej to chyba przesada (no ba, przecież każde szanujące się dziecko powinno marzyć
o wełnianych skarpetach albo fajniaku z gangu). Ten nawias to oczywiście czysta ironia z mojej strony.
Później dołączyły głosy, jak to w Szlachetnej Paczce nie ma takich wymagań (edit: bulszit, bo są, jest nawet na to kategoria: życzenia specjalne, bo każdy ma prawo marzyć), i że tylko SP jest super.
Za tym poszła oczywiście kolejna licytacja: kto w ilu Szlachetnych brał udział. #facepalm
Poprzez branie udziału pewne nerdy z mojej firmy (znam gęby nie od dziś, bo na moim osiedlu 80% to ludzie z mojej korpo) mają pewnie na myśli wrzucenie dwóch złotych do puszki, którą ktoś jak ja (organizator akcji
na poziomie firmy) tworzył zmęczony po nocach (nie mając zdolności manualnych, więc podwójny szacun for me, że się nie rozwalały).
Już prawie wdałam się w dyskusję, bo paru cwaniakom należałoby utrzeć nosa, ale… znając cechy mieszkańców tego osiedla bałam się, że, ktoś
za utarcie nosa mógłby mi utrzeć/przetrzeć samochód. Albo dać po gębie pod wiatą śmietnikową. #pracujęwsecurity #muszęminimalizowaćryzyka
Zamiast tego, pohamowałam emocje i zrealizowałam z nawiązką list Mikołajowy jednej z rodzin (w którym była nie jedna, lecz dwie zabawki interaktywne! W pakiecie z wieloma innymi prezentami). #szachmatpaździerze
Dodatkowo zaangażowałam się jeszcze we wspomniane już na łamach bloga akcje: PigOutowe ratowanie świąt, (która wyszła nader wspaniale, no ale PigOut to ma zasięgi jak 5G a nie moje słabe E(dge), w zbiórkę na rzecz Domu Pomocy Społecznej w Łodzi i kilka pomniejszych.
No i mam całe auto, więc chyba w sumie nie-najgorzej to wszystko wyszło.
Jak już ogarnęłam się z prezentami dla nieznajomych, zaczęło się myślenie nad prezentami dla najbliższych.
I to jest ciężki orzech (włoski, z góry makowca) do zgryzienia. Szczególnie, gdy Twoi bliscy w zasadzie mają przysłowiowe wszystko.
Ale jako, że w pracy funkcjonowałam pod pseudonimem “mały chiński zwiadowca” i, jako socjolog z wykształcenia, mam dość dobre taktyki “wywiadowcze” – to już mam prawie skompletowane pakensy pod choinkę. #brawoja
W czasie tak zwanym pomiędzy, gdy dzieci odliczają dni do świąt
na kalendarzu adwentowym, udało mi się też wysłać parę “między-niespodzianek/między-miastowych” do ludzi, których cenię, i którzy robią dobre rzeczy w tych niedobrych ogółem czasach.
Aaa, i w międzyczasie, co ogłosiłam na fejsbuniu i instagramuniu – wpadłam na doskonały pomysł na tytuł mojej książki, co do której na razie mam właśnie tylko tytuł… (#nieodrazuRzymzbudowanoczytamKraków).
Będzie to (fanfary!): “Hawran do kawy! #historiapisanahasztagami”.
Wszak to cała ja: Hawran, kawa i hasztag.
Do kawy zazwyczaj wcinamy coś słodkiego.
Hawran bywa sweet.
No idealniej się nie da!
Ktokolwiek chciałby pomóc mi znaleźć wydawcę – piszcie o każdej porze dnia i nocy.
#taksobiemyślęczydamradę #apotempatrzęnaksiążkicelebrytów #howhardcanitbe #tylkoczasubrak
Wracając na chwilę do tematyki prezentów, to już kwestie bardzo indywidualne: co/kto/komu/kupuje.
Jest jednak pewna grupa społeczna, ta najmłodsza i pierwsza do buszowania pod choinką, czyli dzieci, z którymi aktualnie niby nie ma problemu,
bo zabawek, książek, puzzli, laleczek LOL i zestawów Lego jest bez liku,
ale żeby jednak trafić coś wartościowego, co przy okazji nie zepsuje jakości życia rodziców (szczególnie w czasach pandemii), to już nie takie hop siup, hip hop a nawet hula-hop, jak mawiał kiedyś ktoś w jakimś kabarecie.
I tu odsyłam Was do absolutnie genialnego artykułu PigOuta, pt.
“Jakich prezentów nie kupować cudzym bombelkom?”, dzięki któremu macie szanse i uśmiać się od ucha do ucha i uniknąć katastrofy jaką jest wydziedziczenie z rodziny za niefortunny zakup.
Jakich prezentów nie kupować cudzym bombelkom?
Osobiście polecam zakupy internetowe.
Szakirowe whenever i wherever się da.
Mieszkam obok dużego centrum handlowego i ilość ludzi
w nie-dystansie społecznym, z maskami na brodzie, zamiast na nosie,
co to czekają albo do kerfa albo do halfigera, by się na promki załapać sprawia, że tak, jak nad polskim morzem, stwierdzam: pandemii brak.
Telewizja kłamie.
I przez te tłumy i hordy żądnych towarów klientów, wędrujemy
z bombelkiem spacerowo po ciemnych tyłach Castoramy oraz Lerła,
bo na przedzie, w świetle, kółka od wózka dziecięcego nie wciśniesz.
Oczywiście część “kastomerów”parkuje pod naszymi blokami, zabierając tak cenne miejsca parkingowe i znowu na forum inby się dzieją, bo lokalsi, nie chcąc taszczyć się z torbami 5 km do bloku, parkują ryzykownie, balansując na krawędzi wytrzymałości innych mieszkańców (parkujących).
Rekordowy post, z jawnym zdjęciem tablic rejestracyjnych źle zaparkowanego (wg jednej Pani) auta, osiągnął już około 60 komentarzy,
co, jak na to forum, jest bardzo dużą ilością. Wcześniej tyle komci miał niesmak o interaktywne zabawki.
Ludzie na mojej ośce zamiast myć okna, generują brudy na forum.
Otóż Pani Zbulwersowana miała problem z wyjazdem z miejsca parkingowego, bo Pan parkujący na przeciwko tegoż miejsca wg niej nie powinien tam w ogóle stać.
Załączone zdjęcie nieco ją pogrążyło, bo było widać, że przy dobrych manewrach wyjechać by się dało bez większego problemu. Na 3 razy,
ale jednak bez tragedii.
A więc, jak mawia Pigout: “Plażo proszę”, we Włoszech by Cię nauczyli,
że albo parkujesz na milimetry i sobie radzisz z konsekwencjami tego,
że tak też parkują inni, albo giniesz). #badumtss
Niemniej jednak, jak już mówiłam; lubię swoje auto i nie chcę żadnej wendety, więc usiadłam z popcornem i obserwowałam rozwój wydarzeń
w sekcji komentarzy. #prawiejakwkinie #samochodowym #hehe
Na “ekranie” doszło oczywiście do wyciągania brudów z przeszłości.
Tata mojej mojej kumpeli skwitowałby to ostrzegawczym: “patrz z kim tańczysz!”(#ludzie pamiętają).
I okazało się, że nasza Pani Oburzona sama jakiś czas temu dostała,
w prezencie od Panów z firmy wywożącej śmieci, “worek” pod wycieraczkę za to, że zablokowała im przejazd. #karmaisabitch
Były też groźby sprawy sądowej (ujawnianie tablic rejestracyjnych bez zgody właściciela i dyskusja czy jest to naruszenie wizerunku czy nie), zaproszenia na naukę jazdy dla autorki posta, wzmianki o znajdowaniu prawa jazdy w czitosach, linki o zniesławieniach,
hasła pod tytułem : “nie ze**** się” (nawiązujące do wulgarnego określenia związanego z załatwianiem potrzeb fizjologicznych) i generalnie “świąteczna, merry Xmas, atmosfera”. #hohoho
Powiem tyle: To był doskonały niedzielny przerywnik od prozy życia.
Tak sobie myślę, co tam jeszcze od ostatniego wpisu się wydarzyło,wartego wspomnienia…
O!, Cyberpunk miał premierę. Niestety jako człowiek, który nabawił
się traumy nie potrafiąc wyjść z jednego z pokoi w grze Max Payne 2,
nie wypowiem się na ten temat, bo gry nie mam i mieć nie będę. #generalnenołdlagier #tylkoMortalKombat
W branży celebryckiej:
-milionowe dotacje dla “głodujących” artystów, co to ostatnie zaskórniaki wydali na paliwo do dżeta
– Blanka eL zaprojektowała szpilki za pięć tysięcy złotych (na które stać będzie tylko artystów po dotacjach), w limitowanej serii 24 sztuk. #ciekaweczemunie365?
– Sylwestrowa ramówka już nieco znana, czyli czeka nas albo odgrzewany Rocky albo odmrożona Mary-La. #teamSylwester(Stallone)
W branży gastronomicznej: szał na drwala i nie chodzi o Pana z brodą, tylko o powrót kanapki drwala do restauracji pod złotymi łukami,
oraz kilometrowe kolejki do makdrajwa, by usłyszeć pytanie: a może frytki do tego? Komentarzem, że mam zniczyk przegrywu, bo jadłam tylko wersję
z kurczakiem i mi nie podeszła w dodatku (!), zakończę.
Proszę o uszanowanie odmienności gustów. #ojedenbekonzadużo
Na koniec PePeEsy, czyli Pe-esy w punktach:
- Wracając do osiedlowego forum (to jest materiał na dokument, nie poradzę): mój faworyt z przedświątecznych narzekań nań jest następujący:
“czy u Was na dziedzińcach w innych blokach też zarządca powiesił takie badziewne lampki w tym roku? Bo u nas w bloku eF bieda…”
#opłatynaadministracjęcorazwyższe #lampekcorazmniej #jakżyć #problemyzd***(drzewka)
- Wciąż forum i moje ulubione pytanie z ostatniego tygodnia (bez ironii):
“gdzie znajdę najbliższy trzepak do dywanów?”
#tojestissue #aniejakieślampki
- Przed nami czas klasyków: “nie ruszaj tego, to na święta” (before)
i “jedzcie, bo się zmarnuje” (w trakcie świąt i after). Znaczy się – czas Świąt. Na ten właśnie świąteczny czas Hawran życzy Wam, żeby wyglądał on tak, jak sobie to wymarzycie. Ot, tylko i aż tyle!
I może jeszcze…
Odpocznijcie, uśmiechajcie się ile wlezie i politykę zostawcie na progu
(choć pewnie będzie kusiło!).
Nafutrujcie się uszkami aż po uszy, zapijcie barszczem i dopchajcie serniczkiem.
A jak serniczek to i kawa, a jak kawa to ta od “coffeeforyou.pl” #wiadomo
Łapcie link:
Strona Główna
A w Sylwestra ,od 19 do 6 rano dnia następnego, postarajcie się nie narobić ambarasu żadnego, bo wiecie, “jaki Nowy Rok, taki cały rok”, czy jakoś tak.
Oby tylko nie: jaki 2020 rok, taki 2021 rok.
Na koniec sentymentalna prywata:
7 grudnia minęło 5 lat, od kiedy czas przedświąteczny spędzam bez planującej “tylko dwa ciasta”, z których robiło się magicznie 8, mamy.
Jeśli Wasze wciąż z Wami są, to jesteście farciarzami. Pomóżcie im
w świątecznych przygotowaniach i sprawcie, żeby w święta odpoczęły
a nie tylko stały przy garach.
Bogatych światełek na ośce(!) i domowej choince,
Dobrze doprawionego barszczu,
Życzliwości dookoła,
I spokoju!
Życzy Hawran